Gutek dopłynął do mety pierwszego etapu!

1711/10

Zbigniew Gutkowski dopłynął do pierwszego portu etapowego regat Velux 5 Oceans – Cape Town.

Jak sam mówi, jest w dobrej formie i chce się ścigać dalej: "Ogólnie rejs mnie nie zmęczył, mogę tak pływać, tylko muszę mieć motywację, bo jak jej zabraknie, to niczego się nie chce. Największą motywacją dla mnie jest konkurencja. To, że można z kimś wygrać, jest najfajniejsze!"

Pierwszą rzeczą, którą miał jednak w planach zrobić po dopłynięciu do celu był... sen: "Idę zaraz spać, bo tak naprawdę nie spałem 2 dni. Inaczej się nie dało – nie dlatego że nie chciałem, albo nie mogłem, ale po prostu tak rzucało, że raz byłem na materacu, raz pod sufitem."

A jakie były ostatnie mile? Nikt nie jest w stanie opisać tego lepiej, niż sam Gutek:
"Miał być półwiatr, ale łódkę obróciło, więc była halsówka. Musiałem więc ostrzyć, udało się bez żadnych zwrotów, ale wiatr był bardzo duży i była przepotężna fala. Trochę się bałem, że na samym końcu coś się stanie z łódką, ale udało się i dojechałem. Na jakieś 3–4 mile przed Kapsztadem okazało się, że nie ma wiatru, ja na całe szczęście wiedziałem, że może tak być ze względu na wysokie skały i pojechałem bardzo mocno naokoło. Musiałem się rozrefować, bo ostatnie 12 godzin jechałem tylko na 3 refie, bez foka, bo miałem ponad 50 węzłów wiatru i ośmiometrową falę z boku, także napędu było wystarczająco. Najpierw się rozrefowałem, potem wchodząc do portu znowu musiałem refować żagle bo był szkwał 30 węzłów, a ja jechałem już na pełnym zestawie więc trochę się zmęczyłem tymi wszystkimi ćwiczeniami, tym bardziej, że wszystko odbywało się tak naprawdę po zachodzie słońca".