Jak to było przed przekroczeniem linii mety…

1801/11

Dzień przed pojawieniem się Gutka w porcie ekipa oczekująca go na brzegu spędziła czas na rozmowach z organizatorami.

Pierwsze obliczenia mówiły, że Gutek będzie przekraczał linię mety w nocy. Organizatorzy nie byli tym zachwyceni. W Wellington dzień wcześniej wiał silny wiatr i wejście do portu było w tych warunkach bardzo utrudnione.

Zaczęły się rozmowy z Gutkiem o trudnościach i delikatne sugerowanie, żeby zmniejszył nieco tempo i przypłynął nad ranem. „Absolutnie nie!” – odezwał się w nim duch rywalizacji albo niepohamowana chęć postawienia już nóg na suchym lądzie. Zresztą, trudno mu się dziwić. Po 31 dniach na wodzie kazać mu czekać kolejną dobę…

Na szczęście natura zadecydowała za nas wszystkich. Wiatr zelżał i Gutek przeciął metę w bajecznej scenerii wschodu słońca (co widać na zdjęciu). Do mariny dopływał w delikatnym wietrzyku.